GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

Dekada w muzyce - podsumowania wszelakie

09.09.2010
18:22
[1]

rog1234 [ Gold Cobra ]

Dekada w muzyce - podsumowania wszelakie

Był bodaj Kruka wątek o roku 2010 w muzyce, a ja zacząłem zastanawiać się jak golowicze wszelacy odbierają szersze spektrum - całą, prawie zamkniętą dekadę 2000-2010. Zostały trzy miesiące, w których, z mojego punktu wiedzenia, nie wchodzi nic szczególnego (albo nie zapowiedziano niczego takiego), może poza nowym Tankianem.

Dużo ludzi straszliwie zrzędzi jak to w "nowej" muzyce nie ma niczego wartościowego, a "kiedyś to była dopiero muzyka", co strasznie mnie... drażni. To pierdoła jakich mało. Zastanawia mnie opinia co poniektórych userów GOLa w tej sprawie.

Drobna uwaga na początek.
Każda rzecz w całym tym poście powinna być potraktowana jako "zdanie autora". Nie zmuszam nikogo do poparcia choćby słowa z tego co napisałem, ale nie wyskakujcie na mnie z pretensjami, że ja piszę tak, a wy myślicie inaczej, bo i takie rzeczy się na GOLu zdarzają. To MOJE zdanie, uszanujcie je, a ja uszanuje wasze a całość będzie utrzymana w pokojowej atmosferze :)

Ja uważam że dekada była muzycznie... wyśmienita. Zresztą, dla muzyki rozrywkowej od jej powstania nie było "słabego" okresu. Zawsze ukazywało się coś wartego uwagi.

Zacznę może od wykonawców. Grup w świetnej formie nie brakowało przez te dziesięć lat. Mieliśmy nowości na poziomie (Airbourne, Trivium, solowe dokonania członków System of a Down, Velvet Revolver, Them Crooked Vultures, The Dead Weather i inne), "breakthrough albums" wielu zespołów, powroty po latach w lepszej lub gorszej formie.
Z rzeczy zupełnie świeżych podobały mi się zwłaszcza:
Scars on Broadway ze swoim s/t, szalona, pokręcona, ale i miejscami po prostu bardzo ładna muzyka. Od metalowo-soadowych bomb typu Stoner Hate aż po melancholijne bym rzekł 3005.
Them Crooked Vultures otworzyło moje oczy na ten cały, szalony świat "rocka alternatywnego" i jest płytą, przez którą do każdego zespołu/albumu podchodzę dwa razy. Przy pierwszym podejściu płyta wręcz mnie odrzuciła, za to przy drugim się zakochałem. Płyta wciągnęła mnie jak czarna dziura, jej zróżnicowanie stylistyczne i ta nieogarnięta magia zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Zastanawia mnie tylko czy nie zgubią formy na drugiej płycie, ale... kto wie.
Gorillaz
to z kolei inna bajka, ale również niesamowicie dobra muzyka. Demon Days będzie dla mnie jedną z najważniejszych płyt dziesięciolecia, wszystko, od tekstów przez melodię aż po brzmienie i mix jest tam niemal doskonałe.
Oczywiście nie są to jedyne wyśmienite moim zdaniem płyty i zespoły, ale postanowiłem ograniczyć się do trzech. I tak spodziewam się dużej dawki "tl;dr" :P

Z albumów którymi wybiły się istniejące już wcześniej zespoły... to dopiero temat-rzeka. Był tego ogrom, ale to po prostu ogrom.
Rated R
(Queens of the Stone Age) to czad nie z tej ziemi. Dla mnie najlepsza płyta z tego okresu. Raz szalona, raz ostra, raz łagodna. A we wszystkim nie do pobicia.
Elephant (The White Stripes) za samo Seven Nation Army zaliczyłbym do "tych najlepszych". To po prostu czysty, żywy, szczery rock, utrzymany w bardzo klasycznym duchu.
Historia z Black Holes and Revelations (Muse) była trochę skomplikowana. Jednego dnia myślałem sobie że cały zespół to straszliwy szajs, po usłyszeniu bodaj paru utworów z najnowszej płyty, która mi się po prostu niezbyt podoba. Tydzień, może dwa później usłyszałem Supermassive Black Hole, i... uległem. Przesłuchałem z marszu całą resztę dyskografii, i mogę powiedzieć teraz tylko jedno - Muse to jedna z najlepszych rzeczy jakie przytrafiły się muzyce. Wizjonerska, wielowarstwowa, pełna dobrych kompozycji, chwytliwych melodii i świetnych tekstów płyta z 2006 jest dla mnie szczytowym osiągnięciem grupy. I jednym ze szczytów muzyki alternatywnej w ogóle. Może wprawdzie odrzucać wokal, bo to bardzo... em, "charakterystyczny" sposób śpiewania, który nie zawsze mi się podoba. Ale mogę o tym zapomnieć i cieszyć się całą resztą :)
O 10,000 Days (Tool) nie ma co się rozpisywać, bo ciężko opisać to, co zostało na tej płycie umieszczone. Zwarte, raz delikatne, raz drapieżne gitary, TEN bas o brzmieniu nie do podrobienia (solówka basu w Vicarous!), no i hipnotyczny, mocny i wyśpiewujący wyśmienite teksty wokal. W kategorii metalu progresywnego będzie to moja ulubiona płyta.

Jest jeszcze to, co lubię chyba najbardziej. Powroty po latach lub po prostu powroty do formy po słabszym okresie.
Nie mógłbym zacząć inaczej, niż od mojego ukochanego Megadeth :P To, przez co Mustaine i spółka, nie ważne akurat która spółka przeszli w te 10 lat wybitnie mi się spodobało. Odcięli się od eksperymentu zwanego Risk i popchnęli dalej wizję z Countdown to Extinction i Youthanasii. Mocne gitary, zmiany tempa, i chwytliwe refreny. Nie jest to może ten sam Megadeth co w "starych czasach" (mowa oczywiście o okresie między Peace Sells... i Rust in Peace), ale nie widzę w "nowej" wizji Mustaine'a niczego złego. A wręcz przeciwnie, bo uważam płyty od The World Needs A Hero do Endgame za co najmniej dobre. Plus, ogromny respekt dla Dave'a z mojej strony za to, że poradził sobie z problemami z ręką.
Machine Head to kolejny podobny do Megadeth proces. Jak wiadomo zaczęli ostrą surówą, która była nie mniej, nie więcej jak arcydziełem i kamieniem milowym w historii metalu. Pod koniec lat .90 trochę zboczyli z drogi nu-metalowym The Burning Red, które nawet mix miało słaby (choć niektóre utwory wybijają się na plus, najbardziej chyba tytułowy). Potem był ten nieszczęsny Supercharger. Cóż, mi się spodobał, choć miał słabe punkty, wieele słabych punktów, to miejscami dawał tak konkretnego czadu (Bulldozer!), że aż chce się słuchać. Jednak okoliczności (9/11) "trochę" popsuły sprzedaż płyty, która była... tragiczna. Ale po latach Machine Head powrócił, z wyśmienitymi, mocnymi i chwytliwymi (czyli mniej-więcej to co zrobił Megadeth) utworami na dwóch wyśmienitych albumach, Through The Ashes of Empires i The Blackening. Czekam co dalej, bo od trzech lat ani słowa o nowej płycie, choć dopiero niedawno skończyła się trasa koncertowa zespołu.
Stone Temple Pilots to coś, czego w ogóle się nie spodziewałem. Nie myślałem że po tylu latach od tych "dobrych czasów" będą w stanie nagrać tak dobrą płytę. Ich tegoroczny s/t to płyta napakowana rockowym czadem i świetnymi pomysłami.
Ucieszył mnie też bardzo Playing the Angel Depeche Mode. Nie jestem może wybitnym fanem grupy, w sumie tak naprawdę podoba mi się w całość tylko Violator i... Playing the Angel właśnie. Trochę smutna, trochę radosna, trochę głośna, trochę wycofana. Po prostu mi się podoba.

Rozpisałem się do tego stopnia, że wątpię że ktoś to przeczyta :P No ale, zastanawia mnie tylko kto jeszcze mógłby podzielić się takim swoim "podsumowaniem dekady" :)

09.09.2010
18:51
smile
[2]

faner [ Druid Ewenement ]

Szkoda że o punku nie napisałeś. Ale fajny ten twój artykuł.

09.09.2010
18:53
[3]

rog1234 [ Gold Cobra ]

Punku nie słucham po prostu, może kiedyś będę chciał do tego ot tak siąść i się w to wgryźć, ale na chwilę obecną ciągle jakieś nowe zespoły nie-punkowe się pojawiały w mojej bibliotece muzyki :)

09.09.2010
19:06
smile
[4]

pooh_5 [ Czyste Rączki ]

Ja ośmielę się dodać, że to co tak bardzo tobie (mnie zresztą też) podobało się w tej dekadzie to grupy grające alternatywę (TWS, TCV) czy też muzykę progresywną, która wielu osobom po prostu się nie podoba. Zresztą jak sam napisałeś do każdego albumu podchodzisz dwa razy, nie wszyscy mają w zwyczaju - nie każdy ma ochotę "zgłębiać" muzykę i wsłuchiwać się w nią coraz bardziej, przez co wiele tracą, ale to już ich sprawa : >

09.09.2010
19:09
smile
[5]

bezi 47 [ Cowboy From Hell ]

Wątek podwieszam. Na pewno coś napiszę, ale dopiero w weekend, teraz nie mam czasu :(
Temat świetny, ciekawe jak tę dekadę widzą inni użytkownicy.

09.09.2010
19:14
[6]

rog1234 [ Gold Cobra ]

pooh_5
Cóż, nie mogę nigdy nikogo zmuszać do akceptowania mojego zdania, o czym zresztą też wspomniałem. Stricte rockowej muzyki też nie brakowało, choć wiadomo - nie wszystko wszystkim się spodoba, i nie ma w tym nic złego.
A "po dwa razy" sam kiedyś nie słuchałem muzyki. Ale zrobiłem po prostu te dwa podejścia do TCV, z czego wynikła potem ogólna fascynacja osobą Josha Homme i ogrom dobrej muzyki z tym związanej, więc wszystkiemu daję drugą szansę :)

09.09.2010
19:27
[7]

k42a_ [ The Blues ]

Nie wiem czy znasz zespół, ale pewnie tak - Rise Against. O nich masz coś może do powiedzenia?
Bo moim zdaniem kapela warta dużej uwagi, która od razu wpada w ucho. Jak na razie 5 albumów, 6 już w drodze...

09.09.2010
19:31
[8]

rog1234 [ Gold Cobra ]

O Rise chciałem wspomnieć w sumie, ale jakoś nie chciałem robić za długiego posta.

Bardzo podoba mi się ich ostatnia płyta, przyjemna, donośne refreny, świetne gitary. Poza tym słuchałem tylko The Sufferer and the Witness, wciąż muszę nadrobić poprzednie płyty. Ale ciągle coś wyskakiwało.

Zastanawia mnie jeszcze jedna rzecz - porażka dekady

Dla mnie taką porażką jest Chris Cornell - Scream. Nawet nie chcę się o tym "cosiu" rozpisywać, szkoda czasu.

09.09.2010
19:34
smile
[9]

kobe47 [ essaywhuman ]

FYI, dekada = 10 lat, 2000-2010 = 11 lat.

edit: [11] spoko, to żaden przytyk ani nic :]

09.09.2010
19:36
smile
[10]

k42a_ [ The Blues ]

rog --> jak tak to koniecznie zacznij od Unraveling i Siren Song of the Counter Culture. Z naciskiem na ten drugi.

09.09.2010
19:38
[11]

rog1234 [ Gold Cobra ]

kobe47
Ok, fail z mojej strony, ale chyba wszyscy wiedzą o co chodzi.

k42a_
Siren Songs... też trochę słuchałem, ale głównie tych co popularniejszych utworów z niego, Swing Life Away i Give It All, takich "hiciorów".

09.09.2010
19:43
[12]

k42a_ [ The Blues ]

rog --> no właśnie, a te utwory to średniaki przy tych bardziej 'szarych' kawałkach typu Blood to Bleed, Dancing for Rain czy Life Less Frightening.

09.09.2010
19:55
smile
[13]

Rod [ Niereformowalny Sceptyk ]

tl;dr

Rzuciłem okiem, z pogrubionych nazw skojarzyłem tylko jedną, więc ten tekst raczej by do mnie nie trafił. :D Wolę czytać o muzyce z lat 70-80-90. Ale + za chęci, stary.

09.09.2010
20:09
[14]

rog1234 [ Gold Cobra ]

k42a_
Ok, namówiłeś mnie, na pewno sprawdzę.

Rod
Dobry up nie jest zły ;)

10.09.2010
08:03
[15]

Reality [ Gitarzysta ]

To całe gadanie jaka ta nowa muzyka jest to mentalność polaków do narzekania ;)
Jak ktoś się sugeruje tylko telewizją , to tak to własnie wychodzi.
I z tym bym mógł się zgodzić kiedyś w telewizji były puszczane lepsze piosenki (więcej)
A teraz są dalej puszczane ale raczej na stacjach zagranicznych.

Co mi się podobało z tych już nie wymienionych na przełomie 2000-2010?

Avanged Sevenfold - świetne metalowo rockowe granie które wpada w ucho.
Arctic Monkeys - nie lubie ogólnie indie rocka, ale ten zespół jest wyjątkowy, ma mociejsze brzmienie od innych indie rockowych grup.Z indie jeszcze podoba mi się The Strokes i niektóre kawałki Bloc Party.
Teancious D - zespół podchodzący z dystansem do muzyki rockowej. I całkiem nieźle im to wychodzi.
Paramore - pop rockowa grupa wpadająca w ucho z źeńskim wokalem. Trzymająca naprawdę mocne więzi z fanami (filmiki na YT i blogi )
Poza tym mogę jeszcze dodatkowo wymienić : Interpol, zespół który nie ma mocnych kawałków ale miło się ich słucha.


Porażka dekady to wszelakie zespoły, które wypromowały się na Rocku, a potem zaczęły tworzyć elektro.
I potem wychodzą takie "perełki" zespoł posiadajacy 2 albumy rockowe 2 albumy electro.
Nie mam nic przeciwko, gdy zespół chce zmienić brzmienie ale jak juz tworzy inny typ muzyki to chociaż nazwę by mógł nową nadać.

10.09.2010
08:49
smile
[16]

Dycu [ zbanowany QQuel ]

Reality - To całe gadanie jaka ta nowa muzyka jest to mentalność polaków do narzekania ;)

Co ciekawsze ostatnimi czasy dochodzę do wniosku że polska mentalność na temat muzyki i lekkie "zahamowanie" w czasach lat 60-70-80 (Do wyboru, do koloru) powoduje że mamy tak mało zespołów które mają choćby szansę grać za granicą. Zero zainteresowania w kraju przekłada się na ciężki start dla polskich bandów.

To jest chyba w tym wszystkim najsmutniejsze, bo nawet na polskiej scenie muzyki jest od uja świetnych kapel - tyle że co z tego, skoro ciągle na scenie rządzą zespoły które swój wkład w muzykę wniosły 40 lat temu.


Oczywiście to też tylko moje zdanie ; )

10.09.2010
09:02
[17]

Snakepit [ aka Hohner ]

2000-2010? Jak dla mnie pojawienie się i zniknięcie zespołu z którym wiązałem bardzo duże nadzieje...The Darkness

10.09.2010
09:26
smile
[18]

Bullzeye_NEO [ 1977 ]

[1]

zeby dopelnic obraz nudy (wylaczajac gorrilaz) pasowaloby tam wstawic jeszcze radiohead i coldplay ;]

najwazniejsze wydarzenie dekady - pojawienie sie the bloody beetroots
najlepsza plyta - 'our darkest days' ignite

w sumie warto tez wspomniec o tym jak hardcore powoli zaczyna isc w mainstream vide afi i rise against

10.09.2010
09:37
[19]

quaku [ Generaďż˝ ]

Bullzeye - Długo, długo powtarzałem, że Our Darkest Days jest najlepszą płytą tej dekady, chociaż długo też miałem wątpliwości, czy przypadkiem A Place Called Home nie jest lepsze. Pech lub szczęście jednak chciało, że trafiłem na Against Me! - Searching For A Former Clarity. Zdecydowanie świeże spojrzenie na pewne kwestie społeczne, niesamowity wokal, genialne kompozycje... no i Ignite zostaje w tyle, chociaż ciągle jest ścisłą czołówką :)

Jest jeszcze taka jedna płyta, która nie schodzi mi z odtwarzacza od prawie 10 lat. Coalition - s/t.

Hardcore, jako że młodszy brat punk rocka podzieli jego losy.

10.09.2010
09:56
smile
[20]

Trael [ Mr. Overkill ]

zeby dopelnic obraz nudy (wylaczajac gorrilaz) pasowaloby tam wstawic jeszcze radiohead i coldplay

Nieźle prawie 18 postów bez obrażania gustów innych osób...

10.09.2010
09:59
[21]

Bullzeye_NEO [ 1977 ]

mi z against me! duzo bardziej wchodzi inna plytka - reinventing axl rose.

i mimo wszystko, po swietnych 90's, pop punk dalej trzyma sie niezle - w tym wypadku odkryciem jest bez watpienia latterman =]

jeszcze porusze temat arctic monkeys - mieli byc nowi beatlesi, a jak na razie pierwsza, nawet niezla plyta, okazala sie byc falstartem, troche sie na nich zawiodlem

Nieźle prawie 18 postów bez obrażania gustów innych osób...

nie spinaj sie tak :D

10.09.2010
10:07
[22]

Trael [ Mr. Overkill ]

Bullzeye-> Nie spinam się. Po prostu autor wątku napisał, że jest to jego subiektywna lista i poprosił o uszanowanie jego zdania. Wpadasz do wątku i od razu musisz pokazać jaki "zajebisty" jesteś bo przecież słuchasz punka i hc a wszystko inne to nuda... yeah right!

10.09.2010
10:18
[23]

quaku [ Generaďż˝ ]

Reinventing jest płytą dobrą, ale przez 3 lata zespół poszedł cholernie na przód i pod względem kompozycyjno-merytorycznym uważam, że 'Searching...' jest płytą do prawdy zjawiskową.




Ogólnie płyta składa się z samych oszlifowanych perfekcyjnie diamentów.

10.09.2010
10:23
[24]

Bullzeye_NEO [ 1977 ]

Nie spinam się. Po prostu autor wątku napisał, że jest to jego subiektywna lista i poprosił o uszanowanie jego zdania. Wpadasz do wątku i od razu musisz pokazać jaki "zajebisty" jesteś bo przecież słuchasz punka i hc a wszystko inne to nuda... yeah right!

punka to ja teraz slucham, tyle co nic, ale to swoja droga

ale niewazne, wstawie tam te emotke, zeby nie bylo, ze chce furie rozkrecac :D

10.09.2010
19:10
[25]

Behemoth [ Rrrooaarrr ]

Bardzo to wszystko uprościłeś. Pominąłeś wiele znakomitych albumów, które dostarczyła pierwsza dekada nowego milenium, a także wiele wydarzeń i debiutów, o których warto by było wspomnieć. No, ale z tego co napisałeś to jest to tylko Twoje wybiórcze podsumowanie, o czym świadczy też fakt, że wspomniałeś bardzo udany album pt. 10,000 Days, a zupełnie pominąłeś o wiele lepszego Lateralusa z 2001 roku. Można by było przyczepić się jeszcze do wielu innych rzeczy, ale to chyba bezcelowe.

Jeśli chodzi o pierwszą dekadę to wspomnę tylko kilka muzycznych dzieł z pogranicza rocka i metalu, które moim zdaniem trochę wniosły do muzyki i które z pewnością sprawiły, że "nowe" wcale nie musi oznaczać "gorsze", albumy, które warto poznać:
*Cathedral (The Guessing Game)
*Dream Theater (Train Of Thought, Octavarium, Systematic Chaos)
*Exodus (Tempo Of The Damned)
*Ihsahn (After)
*Iron Maiden (A Matter Of Life And Death, The Final Frontier)
*Karmakanic (Who's The Boss In The Factory)
*Nevermore (This Godless Endeavor, The Obsidian Conspiracy)
*Nine Inch Nails (With Teeth)
*Pain Of Salvation (Scarsick)
*Porcupine Tree (In Absentia, Deadwing)
*Rob Zombie (The Sinister Urge)
*Sepultura (Dante XXI, A-Lex)
*Soilwork (Figur Number Five)
*Tool (Lateralus, 10000 Days)
*Transatlantic (The Whirlwind)
*Ulver (Shadows Of The Sun)
*Voivod (s/t)

Lista jest długa i niewyczerpana. Celowo pominąłem albumy debiutantów z tej dekady, na świecie najważniejsi to chyba Gojira, Hacride i Mastodon, a polskie grono zespołów przedstawia się imponująco z Comą, Riverside, Lao Che i Votum na czele. Albumy tych grup wiele znaczyły (i znaczą).

Naprawdę trudno byłoby wskazać choćby pięć najważniejszych albumów dekady. Ten, który uważam za opus magnum wszelkiej muzyki ukazał się w 2000 roku.

10.09.2010
19:50
[26]

rog1234 [ Gold Cobra ]

Nie przeczę że wiele pominąłem, bo gdybym miał przygotować jakąś listę (co może zrobię jak będzie czas) wymieniłbym wiele, wiele więcej. Ale wolałem wymienić kilka tych szczególnie ważnych dla mnie płyt. Bo płyt dobrych, ba, może nawet "lepszych" od tych które wymieniłem była masa. Ale to te które tu umieściłem szczególnie zapadają mi w pamięć, podobają mi się najbardziej i za ileśtam lat to przede wszystkim nimi będę wspominał lata 2000-2010.

A odnośnie Toola, ja po prostu wolę 10,000 Days. Lateralus to wyśmienita płyta, ale 10,000 przemówiło do mnie znacznie bardziej.

10.09.2010
22:09
smile
[27]

meryphillia [ Forever Psychedelic ]

Szkoda, że miłośnicy rocka/metalu mają najczęściej tak słabą wrażliwość muzyczną, że potrafią tylko jednego rodzaju muzyki słuchać...

;)

Osobiście nigdy nie uważałem że 'kiedyś było lepiej", jeśli patrzeć właśnie przez pryzmat całej muzyki, bo każdy okres pełen jest wzlotów i upadków producenckich.
Jeśli chodzi o gatunki muzyczne, to już inna sprawa, bo przykładowo taki Minimal Techno stoczył się prawie że na dno...

Oczywiście prawdziwy miłośnik muzyki nie ogranicza się do jednego gatunku i słucha wszystkiego tego co dobre i bez względu na gatunek, by w miarę obiektywnie stwierdzić czy dana "dekada" była godna czy nie. No, a współczesna muzyka jest taki "myk", że mamy już taki postęp technice i tym samym, możliwościach masteringu, że i nawet fałszująca na żywca Mandaryna, w studio brzmi jak bogini wokalu. :D

A czy było dobrze przez ostatnie lata?
Pewnie, że było dobrze. Nawet i bardzo dobrze, bo przecież był to okres wręcz niewiarygodnego wyprysku muzyki. Nie będę podawał poszczególnych wydawnictw i artystów, bo oczywiście podniesie się zaraz jazgot, że nie mam racji itepe...

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.