GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

firma-krzak

19.07.2010
19:45
smile
[1]

pablo397 [ sport addicted ]

firma-krzak

pokłóciłem sie ze znajoma, ktorej ksiegowa zaproponowala takie oto rozwiazanie:

znajoma ma firme x staje do przetargow itp. jej corka zaklada druga firme y i tez staje do przetargow.

wiec firma x i firma y, w teorii dwie rozne firmy staja do jednego przetargu, dajac dwie rozne ceny, jedna wyzsza, druga nizsza. dzieki temu maja pewnosc, ze ktoras oferta zostanie wybrana, podwajajac pierwotne szanse na wygranie przetargu. a potem wspolnie (choc na pismie nie ma mowy o zadnej drugiej firmie, pracownicy sa z zewnatrz itp) realizuja przedwsieziecie.

ja stwierdzilem, ze to dosyc latwy do wykrycia *szwindel* - jak to sie ma z prawnego punktu widzenia - ktos sie orientuje

19.07.2010
19:47
[2]

Coy2K [ Veteran ]

To bardzo powszechne zjawisko. Zwłaszcza jak się ma kogoś znajomego w firmie, która taki przetarg organizuje.

19.07.2010
19:47
[3]

Runnersan [ Generaďż˝ ]

Czy przypadkiem firma krzak nie odpadnie dzięki np. wrzucając ograniczenia poprzez wymagania typu referencje, kaucja, zdolność kredytowa?

19.07.2010
19:52
[4]

pablo397 [ sport addicted ]

Runnersan --> na moje oko odpadnie gdzies tak w 2/3 przetargow, głównie w trybie bez ograniczen, ale zawsze zostaje 1/3 organizowanych w pozostalych trybach (glownie zapytanie o cene)

jesli do tego doszedl by znajomy organizujacy przetarg, wybralby forme 'zapytanie o cene' i zmiescil cenowo przetarg przed magiczna granica publikacji to moglby zaprosic 2 omawiane firmy oraz 3 firmy *z rynku*, ktore albo i tak nie przystapia albo na pewno dadza wysoka cene (co jest dosyc latwe do oszacowania jesli sie jest troche na rynku i zdazylo poznac konkurencje). zeby przetarg byl wazny musza sie zglosic przynajmniej dwie firmy - i prosze bardzo, sa dwie firmy - nasza glowna i krzak.

a jak nie mamy znajomego organizjujacego przetarg? landy koniaczek, ew. skrzyneczka dla kierownika administracji w placowce publicznej i ten juz zalatwi.

jak dla mnie to wszystko byloby za proste...

19.07.2010
20:07
smile
[5]

mirencjum [ operator kursora ]

Dziki kraj!

19.07.2010
20:11
[6]

LooZ^ [ intermarum ]

pablo397: "skrzyneczka dla kierownika administracji w placowce publicznej i ten juz zalatwi", mowisz w teorii czy praktyce? Pracowalem przy przetargach i z jednej i z drugiej strony i jakos mi sie nie zdarzylo ani dostawac, ani dawac.

Plan znajomej ma taka wade, ze w urzedach wlasciwie nie realizuje sie przetargow w ktorych filma nie moze pochwalic sie referencjami (i to czesto niezlymi).

A jesli jest zapytanie o cene i ktos daje dwie ceny to... w czym problem? Tak czy inaczej schodzi ze swojej marzy, urzad/firma dostaje sprzet najtaniej. Gdzie jest strata? Tylko w tym, ze zamiast zakladac dwie firmy mogl od razu dac maksymalnie niska oferte.

mirencjum: Sio spac, masz zmiane na rano.

19.07.2010
21:08
smile
[7]

Pichtowy [ Senator ]

Ten kraj nigdy nie będzie normalny. A kasa "państwowa" to już wo ogóle jest rozkradziona wpizdu.

19.07.2010
23:15
[8]

pablo397 [ sport addicted ]

LooZ^ -->

i w teorii i w praktyce. w praktyce nigdy nie musialem dawac podarunku, zeby moja firma zostala zaproszona do przetargu, bo zazwyczaj przedstawiciel skutecznie zachwalal zalety mojej firmy jako kompetentej, ew. przedstawial odpowiednie referencje i dostawalem zaproszenie, natomiast raz, przy dosc duzym przetargu spotkalem sie z sytuacja, gdy znajomy administrator (wykonywalem u niego zlecenie) prosil o wskazanie jakis konkurencyjnych firm do zaproszenia do przetargu, bo nie chcial, zeby mu sie zleciala *molochy* (czyli duze korpororacje) ze swoimi *inwalidami*...

Plan znajomej ma taka wade, ze w urzedach wlasciwie nie realizuje sie przetargow w ktorych filma nie moze pochwalic sie referencjami (i to czesto niezlymi).

zalezy. glownie od kompetencji kierownictwa administracji danego osrodka publicznego. zasada jest taka, ze im mniejsza miescina tym wiekszych cudow w specyfikacji danego przetargu mozna sie spodziewac :P jak to na prowincji (nie ublizajac nikomu). czasami taki maly obiekcik panstowy z 50 pracownikami na krzyz w jakims miescie powiatowym stawia wieksze wymagania niz obiekt posiadajacy 20 placowek w kazdym wiekszym miescie w wojewodztwie, zatrudniajacy setki osob :P totalna losowość...

A jesli jest zapytanie o cene i ktos daje dwie ceny to... w czym problem? Tak czy inaczej schodzi ze swojej marzy, urzad/firma dostaje sprzet najtaniej. Gdzie jest strata? Tylko w tym, ze zamiast zakladac dwie firmy mogl od razu dac maksymalnie niska oferte.

dlatego tez mi sie to wydalo bez sensu. mialoby to jedynie slusznosc gdyby w trybie przetargu na zaproszenie pozostale trzy firmy (z 5 wymaganych) odmowily podejscia do przteragu - wtedy sam ze soba wygrywam przetarg (za pomoca tej firmy krzak ofcoz). raz mialem wlasnie taka sytuacje - na 5 zaproszonych firm zglosila sie tylko moja i jeszcze jedna, jednak pracownik konkurencji spoznil sie (o minute czy dwie :P) z ze zlozeniem dokumentow przetargowych i przetarg uniewazniono. ale ze moja oferta zostala zlozona prawidłowo to ja otworzono i oficjalnie przeczytano cene co pracownik konkurencji skrzetnie zanotowal, przez co przy drugim podejsciu musialem zejsc (z i tak niskiej) ceny :/

19.07.2010
23:35
smile
[9]

pablo397 [ sport addicted ]

mirencjum --> zebys wiedzial, ze dziki kraj. uczciwemu przedsiebiorcy, ktory ma pomysl na biznes i chce go realizowac (jak to w kapitalizmie) panstwo na kazdym kroku rzuca klody.

obracam sie glownie w sektorze panstwowym i powiem Ci jedno, zeby zarobic jakakolwiek zlotowke musze sie nacharowac dwa razy tyle co dowolny moj pracownik a zarabiam takie same pieniadze (albo i mniejsze jak chudy miesiac). i wez tu czlowieku badz madry.

prawo zamowien publicznych jest tak skonstruowane, ze praktycznie zrownuje szanse malych, rodzinnych firm (jak moja) i duzych, krajowych *molochow*. wydawaloby sie, ze to plus, ze moge konkurowac z duza firma, ale ze osobiscie dzialam na rynku lokalnym (wojewodztwo i bliskie mu okolice) to powinienem miec na tym polu przewage nad duzym graczem z zewnatrz. ale ze mamy wyrownane szanse pod tym wzgledem, to na starcie jestem przegrany, bo nie dysponuje tak duzym potencjalem jak duzy gracz. w teorii powinno sie odfiltrowac takich drobych *ciulaczy* od stawania do naprawde duzych zlecen - i tak jest. przy duzych zleceniach leze pod wzgledem referencji - do duzego przetargu wymaga sie duzych referencji. a duze referencje dostane tylko od duzego przetargu. i kolo sie zamyka. bez dzialania w sektorze prywatnym nie mam co marzyc o wiekszych zleceniach w sektorze publicznym, chyba, ze uprosze jakiegos kierownika administracji danej placowki, zeby zaprosila moja mloda, choc odpowiedzialna i doswiadczona (dzieki pracy w branzy) firme...

mozna by to przebolec jako dosyc logiczne rozwiazanie, gdyby nie to, ze duzi gracze zagarniaja caly rynek, nawet ten drobny, stworzony wrecz dla malych, lokalnych firm.

bo glownym atutem *molochow* w mojej branzy jest to, ze zatrudniaja inwalidow - niewazne, ze ci inwalidzi, chocby nie wiem jak sie starali to nie sa w stanie sobie poradzic z ciezka, fizyczna praca jaka obowiazuje w tej branzy - liczy sie tylko i wylacznie cena oferty. a ta przez zwroty jakie od panstwa za zatrudnianie inwalidow dostaje moloch jest u niego wyjatkowo niska. ja wychodze z zalozenia, ze zeby zlecenie bylo dobrze i solidnie wykonane musze
- uzyc dobrych materialow. tu jest o tyle latwo, ze hurtownie daja ladne upusty przy duzych zamowieniach i mozna sobie przyoszczedzic
- kupic dobre maszyny. tu jest o tyle, zle ze maszyny sa dosyc specyficzne przez co kosztuja fortune, do tego psuja sie jak wsciekle, ale ze i ja i paru pracownikow znamy sie co nieco na elektronice to na biezaca sie naprawia, poza tym mam pare dobrych umow z serwisami itp
- oplacic pracownikow. i tu przegrywam konkurencje z molochami. bo albo bym musial zatrudniac wylacznie inwalidow albo placic naprawde grosze, przy ktorych minimalna krajowa to kosmiczne pieniadze...

wpisanie nazwy ktoregolowiek z molochow z ktorymi konkuruje daje od razu wpisy do for internetowych, gdzie ludzie żalą się i płaczą na polityke placowo-kadrowa firmy czyli traktowanie ludzi jak smieci, bo zawsze sie ktos znajdzie kto za gownianie pieniadze zechce robic.

i znajdz mi tu jakies rozwiazanie. bo najlepiej jest wzorem takiego sniadka krzyknac, ze umowy cywilno prawne z pracownikami to zlo konieczne, ze tylko pieniadze na garnitury ida, ale jak czlowiek slyszy takie pomysly to mu krew w zylach mrozi. bo nie wiem jak Ty, ale mi nie jest wesolo stracic wszystkie oszczednosci swego zycia, ktore wsadzilem w rozruch biznesu, bo bez umow cywilno prawnych stracilbym resztki konkurecyjnosci z molochami ktorym panstwo doklada do biznesu...

dlatego nie dziw sie, ze w tym dzikim kraju uczciwy przedsiebiorca musi na kazdym kroku kombinowac jak sie da, bo po prostu uczciwosc nie jest w cenie i przegrywa na rynku. machiavelli sie klania niestety :(

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.