GRY-Online.pl --> Archiwum Forum

O sensie polskiego kina

13.04.2010
20:24
[1]

infernus67 [ Prezes Misiura ]

O sensie polskiego kina

Kiedyś lubiłem oglądać polskie filmy. Najprzyjemniej oglądało mi się komedie. Słynne filmy Bareji "Nie ma róży bez ognia" i "Miś" to dla mnie doskonała komediowa uczta. Również nowsze tytuły w stylu "Kilera" czy "Chłopaki nie płaczą" można serwować dosyć często. Tu jednak jest to danie w stylu spaghetti, czyli smakowicie, ale przesadzać nie należy.

Można więc powiedzieć, że należę do oddanych fanów polskiego kina. Niestety to się trochę zmieniło. Zmiana ta dokonała się gdzieś w erze filmów takich jak "Poranek Kojota" czy "Job". Nie znaczy to, że uważam je za przyczynę upadku. "Kojota" uważam za interesującą próbę lokalizacji stylu Tarantino. Czy udaną? Hmmm, napewno nie tragiczą, a miejscami całkiem wesołą. Co do drugiego filmu to tu raczej mamy przykład z typem filmu jaki często tworzą różne kabarety. Mamy kilku bohaterów i prostą fabułę przeplataną mniej lub bardziej udanymi żartami. Z tą różnicą, że akurat w tym przypadku dano nam możliwość zobaczenia paru znanych aktorów, z Włodarczyk i Szycem na czele. Obie produkcje można przyrównać do szaszłyka, którego miejscami je się z przyjemnością obgryzając co lepsze kawałki, a jednocześnie kiwając z niesmaczenia głową po trafieniu na jakiś większy tłuszcz lub słabo przypieczoną cebulę.
Jakie filmy uważam, więc za upadek polskiego kina? Są to tytuły wyprodukowane w erze Macieja Zakościelnego. Druga połowa minionej dekady to nieustanna pogoń kolejnych sprzedawanych w budce przy każdej większej ulicy, tanich hot-dogów. Nikt nie pyta czy są zdrowe. Ważne, że są tanie i łatwe w trawieniu. Kolejne tytuły w stylu "Tylko mnie kochaj" czy "Dlaczego nie!" należą do tzw. nurtu komedii romantycznej. Niestety o ile za granicą zaczyna się produkować coraz częściej tytuły, które może obejrzeć także mężczyzna i nie mieć przy tym odruchów wymiotnych (czego przykładem jest np. "Dziewczyna mojego kumpla"), tak u nas produkuje się twory, które nawet do pięt nie dorastają klasyce gatunku, czyli "Pretty Woman".

Cieszyłbym się jednak, gdyby tylko komedie romantyczne stanowiły słabość polskiego kina. Jakiś czas temu, zachęcony zwiastunem postanowiłem sobie obejrzeć "Złoty środek". Miałem nadzieję na niezłą, wciągającą polską komedię. Niestety, przeliczyłem się. Twórcy wykorzystali prosty motyw przebierania sie za przeciwnika... ops, przepraszam... za przedstawiciela odmiennej płci. O ile w wykonaniu Benny Hilla tego typu przebieranki były zabawne tak tu dostaliśmy nijaki, niepodgrzany krupnik. Niestety, tak to jest jak twórcy chcą w komedii przekazać jakieś przesłanie, ale nie wiedzą czego ma ono dotyczyć. Tu było coś o ratowaniu warszawskiej Pragi. Zresztą, kto to wymyślił, aby jedną z najseksowniejszych poslkich aktore jaką jest Ania Przybylska, przebierać za faceta?

Przejdźmy więc do tematu. Czy jest jakiś sens polskiego kina? Kiedyś sens był spory. Teraz jest zdecydowanie gorzej. Własną, wielce obiektywną odpowiedź dam w drugiej części tego artykułu, w której opiszę swoje wrażenia z dwóch nowych,
polskich "dzieł" kinematografii.

13.04.2010
20:29
[2]

Mortan [ ]

pierdzielisz tam, polskie kino jest, tylko trzeba sie troche wyslic i poszukac, bo to co serwuja media, czyli crap z tvnu w wersji 5679 z ta sama obsada, tak samo gowniany i o tym samym gownie, to nie jest polskie kino, tylko rozwiniecie seriali tvnu w kinie.

Obacz sobie Rewers albo Wojne polsko ruską, lub Dom zły a zobaczysz ze tez sa dobre filmy.

btw porownanie poranku kojota do filmow tarantino to srogosc :E

13.04.2010
20:36
[3]

dresX94 [ Happy Bóbr ]

[1]--->Zgadzam się z tobą. O ile stare polskie filmy znakomicie mi się oglądało/ogląda o tyle wszystkie nowe filmy są po prostu kiepskie. Teraz naród jest bardziej otępiały, wszystko ma pod nosem i o ile kiedyś z Misia śmiały się miliony ludzi o tyle dzisiaj (patrząc przede wszystkim na młodzież) ten film nie miał by sensu, dlatego robi się kiepskie komedie romantyczne oraz średniej klasy komedie typu wymieniony przez Ciebie "Job"

13.04.2010
20:59
[4]

HUtH [ pr0crastinator ]

Powinno być "o sensie polskiego kina komediowego".
Trochę przesadzasz, jasne, że każdy by chciał, aby co tydzień wychodziła jakaś perełka, ale wiadomo, że to niemożliwe. Poza tym ja na przykład nie lubię specjalnie Kilera itp. Za bardzo udany uważam Vinci z 2004. Oprócz tego Wesele, Dzień Świra, a i Testosteron uważam za całkiem dobry film. Więc wśród tvnowych komedii romantycznych, są jeszcze jakieś udane produkcje. Zresztą Rozmowy nocą były w miarę fajną kom. romantyczną. Nie oglądałem Rezerwatu, a ponoć jest to bardzo dobre.

13.04.2010
21:42
smile
[5]

Dycu [ zbanowany QQuel ]

[2] Dodajmy sobie do tego Symetrię i całkiem niezłego Ediego i wcale tak źle nie jest.

Oczywiście że większość to crap - tak samo jest w Hollywood i nikt nie narzeka : )

13.04.2010
21:47
smile
[6]

eJay [ Quaritch ]

Polskie kino poza marną jakością 90% filmów posiada jedną zasadniczą wadę - brak podziału na gatunki. Albo wychodzą 90-minutowe product placementy z ładnymi twarzyczkami, albo ekranizacje lektur, ewentualnie obrazy patriotyczno-historyczne, których treść zazwyczaj ustalają władze;)

13.04.2010
22:05
[7]

Glob3r [ Tots units fem força ]

Jest troche dobrych filmów. Choćby "Wesele" i "Dom Zły" Smarzowskiego, mi osobiście podobała mi się bardzo komedia "To nie tak jak myślisz kotku". Niezłe głosy słyszałem o "Tricku"

13.04.2010
22:06
[8]

rzaba89nae [ WTF!? ]

Wszystkie filmy poza odwalaną na jedno kopyto masówką dla nastolatek, są robione przez ludzi, którzy sami nie rozumieją ich sensu, lub tylko oni sami go właśnie rozumieją. Wszystko pod publiczkę jurorów festiwali filmowych, nic dla szarego obywatela, który nie chce szukać milionów przesłanek, chce się po prostu cieszyć humorem sytuacyjnym, a nie szaro-mętnym obrazem o niejasnym znaczeniu, z jakimś pseudoprzesłaniem.

Tak więc albo masówka, coś co już było, z obsadą, która już była, albo "wybitne dzieło" wprost z festiwali filmowych, które dla mnie jest nudne i mało czytelne. Nic by się spokojnie zrelaksować, zaśmiać...

Niestety wychodzi tu jeden z poważniejszych minusów polskiej kinematografii- nie mamy pieniędzy. Wszystko co robimy musi być siłą rzeczy niskobudżetowe, więc jest wybór- albo będzie "komedią" romantyczną, na którą nastolatki pójdą i swoje zarobi, albo łże-ambitnym filmem, z szaro burymi barwami, jakimiś kijowymi przesłaniami, czymś, co źle się normalnemu człowiekowi ogląda, ale może jacyś elitarni odbiorcy się znajdą...

Możemy pomarzyć o dobrym, konkretnym kinie akcji, filmie w klimatach fantasy, czy sci-fi. Nawet animacji fajnej nie umiemy zrobić, więc o czym tu gadać...

13.04.2010
22:13
[9]

Love&Pain... [ Generaďż˝ ]

"Nawet animacji fajnej nie umiemy zrobić, więc o czym tu gadać..."
hmmm a Bagiński?

13.04.2010
22:37
[10]

Taven [ Generaďż˝ ]

To, co dzieje się teraz z polskim kinem jest przybijające, nawet pomimo całkiem solidnej oferty festiwalowej i ostatnio coraz bardziej udanego przeszczepiania zachodnich wzorców "inteligentnego kina gatunkowego" (eJay, skąd ten "brak podziału na gatunki?") na rodzimy rewir - jak "Dom Zły" czy "Rewers".

Z drugiej strony niedobrze robi się słuchając młodocianych narzekaczy, którzy dostają odruchów wymiotnych na cokolwiek polskie w kinie. Nie zapominajmy, że mówimy o kraju, który ma jedną z najbardziej spektakularnych tradycji kina (proponuję wyguglować: polska szkoła filmowa), w myśl której tworzyli m.in. Munk, Kieślowski, Polański, Konwicki, Kutz czy Wajda (wczesny, teraz przynudza) i jednego z najwybitniejszych twórców komedii w historii (Bareja, a nie Machulski!). Później nastąpiła zapaść w latach 90., niezrozumiałe ograniczanie się do durnowatych komedii bądź bełkotliwych, pseudoartystycznych koszmarów ("Szczęśliwego Nowego Jorku", "Szamanka"). Ostatnia dekada to z kolei denne komedie romantyczne i powolna odbudowa pozycji, ale raczej w stylu bezpiecznego, przyjemnego "pół-hollywoodu" ("Sztuczki").

Tak więc - wybacz, ale zaczynając dyskusję o polskim kinie od Kilera (który skądinąd jest całkiem dobrym filmem) czy Poranku Kojota (!) to właśnie jej samej odbierasz sens przede wszystkim.

13.04.2010
22:41
[11]

Hajle Selasje [ Eljah Ejsales ]

Myślę, że autor wątku chciał raczej skrytykować rozrywkowy aspekt polskiego kina, przy czym niepotrzebnie użył przy tym górnolotnego słowa "sens" :)

Tak jak Rewers mi się w ogólnym rozrachunku spodobał, podobnie zresztą jak Dom Zły, tak ciężko mi się pogodzić, że te niezłe skądinąd filmy mają stanowić współczesny kanon polskiej kinematografii, mający zamykać usta krytykom. Aż tak dobre, to one znowu nie są. Może jest za wcześnie, żeby oceniać Lankosza, ale Smarzowski zaczyna swoją jednowymiarowością irytować.

13.04.2010
22:49
[12]

likfidator2 [ Konsul ]

Po latach tortur w szkole, gdy przymusowo wysyłano nas do kina na ekranizacje lektur, do każdego polskiego filmu podchodzę z rezerwą... Nie zdarzyło się, żebym z własnej woli wybrał się na coś polskiego do kina.
Moim ulubionym gatunkiem jest sci-fi, ale wątpię, żebym doczekał się dobrego polskiego filmu z tego gatunku. Jedynie Seksmisja mi się pozytywnie kojarzy. Dobre kino sci-fi to nie akcja, efekty i wielki budżet, ale przede wszystkim dobry pomysł.

© 2000-2024 GRY-OnLine S.A.